Na rynku

Certyfikat na Pinokia – na kłopoty Szczepański

Były baśnie, bajki i bajeczki opowiadane przez wykonawców i gazety lub czasopisma, a dziś chciałbym Wam opowiedzieć historię Pinokia…


Pinokio… chyba wszyscy znamy historię sympatycznego chłopca stworzonego przez Jepetto, wystruganego ze zwykłej szczapy drewna leżącej koło pieca… nie certyfikowanego, tylko takiego zwykłego kawałka pieńka, bez określenia jego klasy czy wilgotności. Nikt się nie zastanawiał czy stolarz dysponował certyfikatem na drewno użyte do jego stworzenia… wiecie już zapewne, do czego zmierzam.

Zazwyczaj współpracuję z jednym sprawdzonym dostawcą drewna, jednak na ostatnią budowę kierownik zażyczył sobie, by dostarczone drewno posiadało certyfikat. Oczywiście święte prawo, do którego poprosiłem, by klienci się dostosowali. Nie chcę przepychanek i później udowadniania, że drewno „ode mnie” nie jest wystarczająco dobre. I tym oto sposobem do Inwestora trafiło drewno certyfikowane.

Zacząć od samego drewna czy może od dokumentów? A, zacznijmy od papierów. Zgodnie z fakturą klient dostał niecałe 8 m3 drewna konstrukcyjnego impregnowanego ciśnieniowo. Rzuciłem okiem na leżącą przede mną kupę belek i przypomniałem sobie, że jak dla swojej wiadomości rachowałem jego ilość, to było jakieś 12 m3. Gorsze było to, że większość, i to ta rzeczywiście „większa większość”, z impregnacją ciśnieniową nic wspólnego nie miała. Jako że wiedziałem, iż drewno miało posiadać certyfikat, nie odmówiłem sobie przyjemności wypożyczenia na tę okazję wilgotnościomierza.

Drewno powinno mieć nie więcej niż około 18% wilgoci. A miało… 27,5%! Sprawdziłem ponownie, no kurczę, nie chce być inaczej. Zatem pozostało jedynie rzucić okiem na certyfikat. Drewno klasy C18, prawie 4,5 m3, drewno C24 1,5 m3, no i zobaczyłem na własne oczy, na papierze oczywiście, że przede mną leży prawie 1 m3 drewna klasy C30! Koledzy, najprawdziwsza sosna klasy C30! Jak żyję takiego dziwa wcześniej nie spotkałem. Szukam wzrokiem spragnionym te C30 zobaczyć… i jakoś nie znalazłem, choć prawdę mówiąc, jak taka sosna wyglądać powinna, nie wiem. Zmutowana chyba, jakaś istne GMT (GMT – drewno modyfikowane genetycznie) :). Tyle powiedziały mi papiery.

W następnej kolejności postanowiłem sprawdzić to certyfikowane cudo. Na krokwiach, co najmniej kilku, przysłowiowy murch, kilka posiadało oznaki sinicy, a kilometr łaty został zwrócony w całości, bo zwyczajnie zgnił. Deska doczołowa falowała, że tak porównam w listopadowym duchu narodowym, jak flaga na wietrze. Oczywiście, to nie drewno konstrukcyjne, to C z certyfikatu, ale raczej D z dramatu. Dramatyczna również była opowieść o Pinokiu, chłopak też był poniekąd felerny, tak jak to nieszczęsne drewno, które przyjechało z tartaku N.

Pinokio niby chłopczyk, lecz z drewna, drewno niby z certyfikatem, a jednak zmurszałe… Sosna niby C30…
Wiele mamy tu znaków zapytania, jednak dla mnie największy jest taki, jakim cudem ludzie z wiedzą akceptują takie papiery na te wspaniałości dostarczane na budowę? A u Was koledzy jak to jest z tym drewnem? Też dostarczają Wam sosnę C30?

Z dekarskim pozdrowieniem
Rafał Szczepański

4.9/5 - (32 votes)

Data publikacji: 17 grudnia, 2018

Autor:

4.9/5 - (32 votes)


Komentarze


Udostępnij artykuł

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  1. Damian
    czwartek, 27 grudnia, 2018

    Nie sądziłem, że mogą być aż takie uchybienia, nie ścisłości w tym co na papierze a w rzeczywistości jest dostarczane w przypadku drewna. Może powinny być jakieś kontrole specjalistów/inspektorów na życzenie klienta przy sprzedaży bo na jak już będzie to na budowie to może być problem.

  2. Jacek K
    środa, 16 stycznia, 2019

    Według mnie takie oszukańcze praktyki wobec klientów chcących mieć certyfikowany towar występują w innych branżach równie często.Jak widać na opisanym tutaj przykładzie,że certyfikaty jakości to papierowa fikcja i warto by było aby urząd dozoru technicznego zaczął wywiązywać się ze swych obowiązków i zapewnić konsumentom faktyczną jakość certyfikowanych towarów.

Podobne artykuły