Na rynku

Historia pewnego Mirka – Na kłopoty Szczepański…

Pracuję w tym zawodzie już nasty rok i przekonałem się, zapewne jak i większość z Was, Koledzy, że praca z polecenia jest najlepszym potwierdzeniem naszych umiejętności. Klient jest pewny naszej pracy, więc nie trzeba udowadniać, że „damy radę”…


Tak, klient z polecenia, ale i taki polecający to czysty skarb. Reguła jednak jest taka, że to polecanie właściwie działa tylko w fazie budowy, wynika to chyba jednak z faktu, że do zamieszkałego domu mało kto ma śmiałość „zapukać”. Czasem jednak zdarza się tak, że inwestorzy o nas pamiętają nawet wiele lat po zakończeniu inwestycji. Ja mam to szczęście, że na swojej ścieżce kariery spotkałem pewnego Pana Mirka.

Pan Mirek to pierwszy klient, jakiemu na nowej drodze współpracy polecił moje usługi zaprzyjaźniony tartak. Po wstępnym spotkaniu z potencjalnym inwestorem nie obiecywałem sobie wiele, choć bardzo zależało mi na tym zleceniu.

Człowiek jeszcze był młody w branży – w sensie że ja, dach ciekawy do roboty, więc zakładałem, że moja pozycja startowa do tej pracy jest raczej nie najlepsza. A jednak inwestor wybrał właśnie mnie i ta jego decyzja zmieniła wszystko.

Sam etap budowy dachu, począwszy od konstrukcji a zakończywszy na ułożeniu ostatniej dachówki przebiegł bardzo pomyślnie, żadnych problemów, niespodziewanych zwrotów akcji itd. Ideał…
W hurtowni również opowiadano mi, jak to Pan Mirek przyszedł wybierać materiały… pozwolił „prowadzić się za rękę” wśród dziesiątek, czy nawet setek możliwości, jakie są przy wyborze materiałów, zaufał handlowcowi i po połączeniu sił otrzymał bardzo piękny dach.

Co to zmieniło… dało mi pewność siebie, że współpracując z zaufanymi ludźmi i na wielu płaszczyznach można odnieść sukces, trzeba tylko uwierzyć w siebie… no, ale to nie miał być tekst o mnie, tylko o Panu Mirku. Otóż, czemu ta historia utkwiła mi w głowie, a Pan Mirek zapadł mi w pamięć… Bo do dziś, choć minęło siedem lat, mamy kontakt. Pan Mirek dzwoni do mnie kilka razy do roku, nie dlatego że dach cieknie, albo coś trzeba domontować, ale dlatego, że ktoś z jego znajomych się buduje. Nie jest ważne, czy jest sobota, godzina 22 i akurat Pan Mirek jest na grillu u przyjaciół, czy jest środek tygodnia w samo południe, jeśli pojawia się temat budowy domu to nie ma możliwości, żeby przyszły inwestor dokładnie w tym momencie nie był dosłownie zmuszony do rozmowy ze mną. Z reguły rozmowy są krótkie, z racji wymuszonego przez Pana Mirka kontaktu, aczkolwiek zawsze dochodzi do spotkania, i muszę przyznać, że parę inwestycji zostało doprowadzonych do szczęśliwego końca. I wszystko dzięki Panu Mirkowi.

Minęło kilka lat, i muszę przyznać, że buduję dachy w większości z polecenia, jednak z reguły jeden zadowolony inwestor, to jeden, może dwóch kolejnych potencjalnych klientów, a Pan Mirek to istne złoto…
Dzięki jego zadowoleniu, pamięci i sympatii stawiałem dachy co najmniej kilku jego bliższym i dalszym sąsiadom i znajomym, dzięki niemu uwierzyłem w ludzką życzliwość, szczerość i bezinteresowność… To jedyny inwestor, od którego odbieram telefony „w środku nocy o północy”, bo wiem, że wiadomości są dobre… czego i kolegom życzę.

Z dekarskim pozdrowieniem
Rafał Szczepański

5/5 - (4 votes)

Data publikacji: 28 września, 2017

Autor:

5/5 - (4 votes)


Komentarze


Udostępnij artykuł

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Podobne artykuły