Na rynku

Trzej przyjaciele z boiska – na kłopoty Szczepański

W ostatnim tygodniu pojawił się u mnie klient z prostym życzeniem: proszę policzyć mi dachówkę, chcę wpłacić zaliczkę i spiszmy umowę, kiedy i na jakich warunkach ma być robiony dach.

Trochę zdziwiła mnie prośba klienta, bez negocjacji, bez żadnych targów, po prostu człowiek chciał mieć zrobiony porządnie dach. Zacząłem wypytywać, czy wybrał moją firmę z polecenia, czy w inny sposób do mnie trafił i co spowodowało, że ma taką postawę… Klient przyznał, że codziennie przejeżdża koło mojej firmy, i spodobało mu się, że mieszkam obok. Zaś w historii budowy jego dachu pojawił się wykonawca więźby dachowej, który wziął rok temu od klienta zaliczkę na dachówkę i rozpłynął się… Telefon nie odpowiada, żona twierdzi, że się z nim rozwiodła i go nie widziała, nie wie gdzie mieszka itd. Tak przepadły pieniądze wraz z wykonawcą. Bez faktury, bez umowy, a człowieka w żaden sposób nie można pociągnąć do odpowiedzialności…, ale czy podpisanie umowy lub też wystawienie faktury na pobrane zaliczki gwarantuje nam realizację naszego zamówienia? Nie, a przynajmniej nie zawsze.

Trzej przyjaciele z boiska: skrzydłowy, bramkarz i łącznik… Swego czasu było takich „trzech przyjaciół”… Piętnaście lat temu na rynku dachowym karty rozdawały trzy największe hurtownie. Na placu po kilka aut dostawczych i samozaładowczych, dobre pensje, duże magazyny, i nawet jeden piękny budynek… Hurtownie te obracały milionami, wystawiały faktury… dziś pozostawiły po sobie piękne place i dziesiątki zawiedzionych, żeby nie precyzować bardziej, klientów. Jedni na szaro zrobili dekarzy, inni klientów indywidualnych, jednak kiedy przyszło co do czego, to firmy te były „wirtualne”. Budynki na kredyt, samochody w leasingu, majątki na żony, mężów, synów… Klienci pozostawieni sami sobie po odebraniu od nich zaliczek na dachy, pracownicy bez pensji, a kadra kierownicza zdziwiona „jak do tego mogło dojść”… Zatem, czy podpisanie umowy albo wystawienie faktury daje klientowi gwarancję rzetelnego wywiązania się z umowy? Śmiem twierdzić, że nie… Gdzie takiego właściciela przysłowiowy Kowalski ma znaleźć, by rozliczyć z umowy? A no, nie znajdzie, bo kto poda mu adres prywatny, co może zrobić syndyk, jak ma odzyskać pieniądze, jeśli taki właściciel do takiego ruchu „zamknięcia” firmy przygotowuje się z prawnikami rok? Jak można odzyskać pieniądze, skoro majątek oficjalnie nie należy do dłużnika? Nie da się… Dziś przyjaciele z boiska mają się świetnie, prowadzą firmy, działalność charytatywną i czasem nadal cieszą się zaufaniem publicznym.

Zatem co ma zrobić Inwestor, komu zaufać… Wielka firma daje przede wszystkim cenę, ale jest bezimienna, zatem może warto zaufać mniejszym rodzinnym firmom, które swojej pracy dają nazwisko, i latami ciężko na nie pracują, a klient z reguły wie gdzie przysłowiowego Pana Nowaka szukać… Inwestor sam musi sobie zadać pytanie, co jest ważniejsze: wyłącznie cena, czy również zaufanie, na które pracuje się latami.

Z dekarskim pozdrowieniem
Rafał Szczepański

4.7/5 - (36 votes)

Data publikacji: 16 kwietnia, 2019

Autor:

4.7/5 - (36 votes)


Komentarze


Udostępnij artykuł

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  1. ostrożny
    wtorek, 7 maja, 2019

    Niestety dość często w branży budowlanej spotyka się nieuczciwe firmy. Być może bierze się to stąd, że niemal każdy mężczyzna zna się na budowlance bardziej lub mniej. I nietrudno jest założyć firmę świadczącą usługi. Ale nie zawsze idzie to w parze z uczciwością, często to stanowi chęć szybkiego dorobienia się. Warto takich wykonawców unikać, a korzystać z firm sprawdzonych i poleconych przez znajomych.

  2. praktyk
    wtorek, 7 stycznia, 2020

    Oszustów niestety w dzisiejszych czasach nie brakuje,według mnie jest to zasługa PRL-owskich postaw jak i złego wychowania.W wyborze fachowców warto się kierować intuicją i wybierać sprawdzone rodzinne firmy z którymi mam kontakt nawet taki sporadyczny,a jest nadzieja,że unikniemy oszustwa.

Podobne artykuły