Na rynku

Gwarancja na gwarancję

Do spisania tej historii zmusiło mnie życie, bo właściwie ostatnie dwa miesiące to jedno wielkie pasmo spraw serwisowo – gwarancyjnych, część została rozwiązana pomyślnie, jednak jedna z nich ciągnie się do dzisiaj.

Zacznijmy zatem od początku. Mam nadzieję, że pamiętacie Pana Mirka, o którym wspominałem w jednym z wcześniejszych felietonów. Jeśli nie, to Wam przypomnę. Pan Mirek to klient marzenie, polecający mnie jako wykonawcę każdemu znajomemu, koledze czy nawet pewnie obcej osobie, człowiek niesamowicie zadowolony z poczynionych przeze mnie prac. Otóż Pan Mirek przedwczoraj do mnie znów zadzwonił, jednak po raz pierwszy w trakcie tych ośmiu lat, które minęły od postawienia dachu, z informacją, że coś mu cieknie. On wie, że gwarancja minęła, wie że trzeba zapłacić, ale nie wyobraża sobie, by wezwać kogokolwiek innego, bo przecież kto zna ten dach lepiej ode mnie. Zatem na drugi dzień wsiadłem w samochód pojechałem do klienta, no i okazało się, że tak straszne ulewy, jakie przeszły nad jego miejscowością sprawiły, że woda nie dość, że cofnęła się w komin kratkami, to na dodatek wypływała z nawiewników okien dachowych. Chłop prawie bił się w pierś, że na własne oczy widział jak kapało … czemu nie wierzyć … Sprawa załatwiona, pewnie za tydzień podjadę zobaczyć, czy wszystko ok i na tym koniec tematu …

Osobiście czuję odpowiedzialność za swoje prace, za materiał jaki sprzedaję klientowi, jadę, sprawdzam, poprawiam lub załatwiam reklamację z producentem i nie wyobrażam sobie by mogło być inaczej. Jednak ostatnio musiałem sobie wyobrazić … niedokręcone węże w sprzęcie, oczekiwanie dwa tygodnie na część lub dwa miesiące na baterie do sterownika. Czterokrotne serwisowanie zakończyło się tym, że i tak na koniec jedną z części musiałem wymieniać samemu. Jest to przykre biorąc pod uwagę, że reklamacja wkrętarki w sklepie na C* kończy się jej wymianą po pół godzinie oczekiwania w biurze obsługi klienta. Więc może nie tak „głupi” jest mój znajomy, o którym również Wam wcześniej wspominałem, korzystający z usług sklepu C* w zakresie sprzętu, bo jak mu się zepsuje, to nie czeka aż ktoś metodą prób i błędów dojdzie do tego co może być wadliwe. Może jest to wina organizacji pracy, braku ludzi do pracy, może tego, że ‘za bardzo’ serwis się stara, może braku doświadczenia, może czegoś innego, może, może, może …

Chciałbym, i to przez duże CH, by wszyscy stawali na wysokości zadania w momencie uszkodzenia sprzętu, przecieku na dachu czy innych przypadłości, umieli przyznać się do błędu lub niewiedzy i naprawdę nie jest ważne czy dach lub inna rzecz kosztuje 2000 złotych, 20 tysięcy złotych czy 200 tysięcy zł, bo jak cieknie komin na stodole 5×10 mb. pokrytej trapezem to też jadę najszybciej jak mogę … to kwestia szacunku do klienta …

Z dekarskim pozdrowieniem

Rafał Szczepański

4.9/5 - (45 votes)

Data publikacji: 28 sierpnia, 2018

Autor:

4.9/5 - (45 votes)


Komentarze


Udostępnij artykuł

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  1. poczciwy
    sobota, 16 lutego, 2019

    W obecnych czasach spotykamy się z różnymi zachowaniami gwaranta do reklamacji. Często jest to szukanie winy użytkownika by nie uznać reklamacji. Wiadomo, że wówczas sprzedawca czy producent ma kłopot z głowy. Na szczęście są i rzetelni i ceniący klienta sprzedawcy i usługodawcy. Takim niewątpliwie jest pan Rafał, autor powyższego felietonu.

Podobne artykuły