Na rynku

Kup Pan schody na alle… w internecie

W dobie wszechobecnego internetu możemy podróżować wirtualnie, poznać dzięki portalom randkowym potencjalną przyszłą żonę, znaleźć wymarzony samochód, czy – tak jak zrobił to jeden z moich klientów – kupić schody strychowe…


Każdej zimy, tak samo i tej, zajęcie mojej ekipy sprowadza się do prac związanych z podbitką, systemem odgromowym, roletami okiennymi czy schodami – czyli wszystkim tym, na co w pozostałej części roku trochę żal mi czasu. Tak i teraz postanowiłem poświęcić kilka styczniowych chwil na wykończenie jednego ze wcześniej wykonywanych dachów piękną drewnianą podbitką. W trakcie prac, jak to prawie zawsze bywa, inwestor zapytał, czy może bym jakieś schody strychowe polecił i je „przy okazji” zamontował. Oczywiście, zgodziłem się. Poleciłem schody nożycowe, o podwyższonej wytrzymałości i termoizolacyjności, podałem cenę i termin realizacji potencjalnego zamówienia na za 5 dni. Na drugi dzień usłyszałem, że klient takie same schody znalazł „od ręki” o całe 100 zł taniej gdzieś pod Białymstokiem. Ach, ten internet…
No i przyjechały. Po kilku dniach wziąłem się za montaż. Rozpakowuję folie bąbelkowe, strecze i kartony, ale jakoś oryginalnego opakowania producenta się nie doszukałem. Rozpakowuję… i co widzę? W klapie schodów piękne wgniecenie, jakby ktoś je porządnie potraktował „z buta”. Jakie miałem szczęście, że na budowie była – oprócz mojej ekipy – ekipa murarzy. Sam bym sobie bowiem nie uwierzył, że to nie przez moich ludzi rzeczone schody zostały uszkodzone. Na szczęście byli świadkowie i inwestor miał nie lada problem do zgryzienia. Oczywiście przysługuje mu prawo zwrotu towaru nawet bez podania przyczyny, ale tu zaczynają się koszty: bo ciężkie, bo duże… W sumie przesyłka kosztowałaby prawie połowę wartości schodów. Producent reklamacji nie przyjmie, bo brak opakowania, brak faktury zakupu, ewidentne uszkodzenie niezwiązane z procesem produkcyjnym. Oczywiście klapa może zostać wymieniona – ale to kosztuje. Pewnie troszkę więcej jak 100 zł.
To nie pierwszy i nie ostatni przypadek, kiedy inwestorzy znajdują taśmę kalenicową w Rzeszowie, membranę w Szczecinie, okna to przyjdą z Wrocławia, a „dachówkę, Panie, to znalazłem w Częstochowie”.
Tylko pytanie, co dalej? Jak braknie rolki taśmy czy membrany, a nie daj Bóg pół palety dachówki albo kilku szczytówek – później jeżdżenie i szukanie tego samego po składach, no i zdziwienie, że proponowane ceny to ceny katalogowe, a za transport trzeba zapłacić jak za zboże. Wszystko, co zostało pozornie oszczędzone wcześniej, teraz się wyrówna – choćby pod postacią straconego paliwa i czasu na ponowne poszukiwania. Czasem takie „tanie zakupy” są robione na koniec procesu inwestycyjnego, tak jak w tym opisanym przypadku, kiedy zwyczajnie kończą się pieniążki i klient szuka nawet przysłowiowej złotówki.
A my, wykonawcy? Tracimy nerwy, bo dostajemy towar z reguły marnej jakości i rzadko na czas. Szkoda, że klient, zgodnie z powiedzeniem, zazwyczaj jest mądry po szkodzie.

Rafał Szczepański

5/5 - (4 votes)

Data publikacji: 21 marca, 2016

Autor:

5/5 - (4 votes)


Komentarze


Udostępnij artykuł

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  1. Jan
    czwartek, 9 lipca, 2020

    Zakupy internetowe to temat rzeka. Oczywiście często można natknąć się na nie miłe niespodzianki, ale coraz częściej sami producenci bądź dystrybutorzy funkcjonują w tym kanale. Tak więc jeśli jesteśmy świadomi czego szukamy i jak to wyglądać to wtedy można próbować. Często towar przyjeżdża z lokalnego magazynu i już na etapie odbierania można zweryfikować czy jest ok. Ale trzeba postępować rozważnie i zgodnie z zaleceniami a nie tylko patrzeć poprzez pryzmat niskiej ceny. Zawsze trzeba pamiętać o tym, że niska cena zazwyczaj oznacza potencjalne niebezpieczeństwo.

Podobne artykuły