Nie wszystko złoto co się świeci – na kłopoty Szczepański
Wczoraj odbyłem bardzo pouczającą rozmowę, która pokazała mi, że tzw. materiały luksusowe, czy też „wykonawstwo na najwyższym poziomie”, to kwestia umowna.
Kilka lat temu powstał piękny obiekt hotelowy. Budownictwo typowo nowoczesne, począwszy od bryły a skończywszy na architekturze wnętrz. Oczywiście hotel wykonany został z materiałów najwyższej jakości, drogich i wymagających niezwykłej precyzji w samej obróbce, a co za tym idzie, generujących wysokie koszty wykonania. Marzyło mi się, by pojechać i go obejrzeć, bo uważam, że nawet obejrzenie budynków już wykonanych uczy nas, jakie konkretne rozwiązania są stosowane przez innych wykonawców i jest to ogromnie wartościowe, choć sam nie specjalizuję się w budynkach nowoczesnych. Udało mi się nawet wcześniej dotrzeć do projektu tego kompleksu, jak również do detali wykonawczych i architektonicznych… Cudo wymagające techniki i ogromu wiedzy od wykonawcy.
W piękny słoneczny weekend wybrałem się więc specjalnie, by obejrzeć ów kompleks hotelowy. Pierwsze wrażenie zapierało przysłowiowy dech w piersiach – nowoczesne budynki idealnie wkomponowane w otoczenie. Ale nie po to tu przyjechałem. Chciałem zobaczyć, jak przeniesiono wizje architekta i inwestora na wizję wykonawczą. Czapki z głów. Ale w sumie dlaczego to piszę? Bo wszystko było dobrze do momentu, kiedy dojrzałem, że zamiast obróbek z tytan cynku jest blacha stalowa powlekana. Wykonanie piękne, ale… niesmak pozostał, bo zdaje się, że NIKT faktem zmiany materiału się nie chwalił, wręcz słyszałem, że tak, wszystko jest zgodne z projektem. Budynki piękne, pytanie tylko, czy Inwestor świadomy jest tej zmiany.
I tak sobie myślę, że takie „niedomówienia”, czy „zmiany” są bardzo częste, a Inwestorzy rzeczywiście nie są świadomi tego, co finalnie znajduje się na ich dachu, lub po prostu co kupują. W internecie można kupić wszystko, nawet kompletne pokrycie dachowe. Na zdjęciu metr kwadratowy dachówki, by pokazać efekt, tych najpiękniejszych sztuk wybranych z pięciu partii produkcyjnych. Albo blacha, której grubość podawana jest wraz z grubością powłoki lakierniczej i pewnie jeszcze folii ochronnej. Jednak chyba najgorzej jest, jak trafisz na sprzedawcę – „magika”, który wmawia ci, że resztki materiałów, jakie ci sprzedaje (o czym oczywiście nie masz pojęcia), stworzy Ci na dachu efekt jedyny i niepowtarzalny, a wszystkie mankamenty jakie występują w materiale, to właściwie jego zaleta. I dostajesz dachówkę, kamień czy blachę, które co najwyżej nadają się na psią budę, albo do zgruzowania i wysypania podjazdu. A Ty, INWESTORZE, cieszysz się, że masz coś unikalnego.
Myślę, że każdej osobie przy zakupie choćby odkurzacza, powinna się zapalić gigantyczna czerwona lampka, kiedy od sprzedawcy słyszy: to jest unikatowe, tylko dla Pani/ Pana, nikt nie będzie miał zrobione w ten sposób. I może wtedy warto zapytać, skoro coś ma być inne od standardowego, to KTO BIERZE NA BARKI GWARANCJĘ, zarówno za wykonanie „specjalnie dla Pani/Pana”, jak i materiał użyty w sposób „wyjątkowy”.
Z dekarskim pozdrowieniem
Rafał Szczepański
Komentarze