Ustawy, artykuły i inne paragrafy
Jak nakazuje stary zwyczaj, temat felietonu wykrystalizował się w dniu wczorajszym, podczas rozmowy ze znajomym wykonawcą… temat, który może dotknąć dosłownie każdego z nas, zatem zapraszam do jego wnikliwego przeanalizowania.
9 miesięcy temu była wykonywana więźba dachowa. W trakcie prac na budowie zawitał inwestor, wszystko mu się podobało, miał jednak do cieśli jedną prośbę. Ponieważ zastanawiał się nad montażem okna dachowego poprosił, by jedna z krokwi została przesunięta o 10 cm, tak by bezproblemowo można było w przyszłości owo okno zamontować.
Inwestor był zadowolony z zabiegu, zapłacił za wykonane prace. Kierownika na budowie nigdy nie było, ale wykonawca spokojnie opuścił teren budowy pozostawiając, w swoim mniemaniu, kolejnego zadowolonego klienta wraz z wykonaną więźbą dachową. Jakie było jego zdziwienie, kiedy po 8 miesiącach od wykonania więźby zadzwonił do niego kierownik budowy, że więźba jest wykonana niezgodnie z projektem.
Jak to popularnie się mówi, wykonawca przeżył szok i niedowierzanie. Z tego co wiedział, do dnia owego telefonu na tym dachu wykonano docieplenie poddasza wraz z montażem karton-gipsów, a na dachu kończono właśnie montaż właściwego pokrycia dachowego. Kierownik został poinformowany, że zmiany zostały wprowadzone w uzgodnieniu z inwestorem. Jednak, jak się później okazało, kierownik wyskrobał inwestorowi oświadczenie, że sobie wizytował budowę i akurat zauważył, że więźba jest wykonana niezgodnie z projektem.
Teraz powiecie, gdzie był kierownik podczas montażu więźby, robienia docieplenia czy nawet pokrycia właściwego…? Jak stwierdził, nie wiedział, że na budowie są prowadzone prace. Nie miał informacji od inwestora od 10 miesięcy!
Czyja wina? Oczywiste przecież, kierownika budowy. Zgodnie z art. 22 punkt 7 prawa budowlanego kierownik budowy „zgłasza inwestorowi do sprawdzenia lub odbioru wykonanych robót ulegających zakryciu lub zanikających (…) i dalej zgodnie z pkt. 5 tego samego artykułu „(…) wstrzymania robót budowlanych z powodu wykonywania ich niezgodnie z projektem”. Zatem to kierownik powinien pilnować budowy i dbać o to, by inwestor dokonywał płatności za właściwie wykonaną pracę. Gdzie więc był kierownik przez te 8 miesięcy? Cieszył się, że wziął kasę i ma święty sposób?!? Ale… jest jedno ale, na które by nikt nie wpadł, i nie wpadł także wykonawca, do czasu otrzymania pewnego dokumentu. Otóż otrzymał on z kancelarii prawnej pismo, że w myśl przepisów kodeksu cywilnego, inwestor ma rok na zgłoszenie wykonawcy wad fizycznych „zakupionego dzieła” i może żądać odszkodowania. W tym wypadku żądanie obejmuje zwrot ponad 60% dokonanej zapłaty za wykonane prace ciesielskie. Kierownik nie stwierdził, żeby takowe wykonanie wpłynęło na właściwości fizyko-techniczne dachu, nie wstrzymał prac, nawet po stwierdzeniu owej niezgodności.
Kuriozalne? Tak… Elektryk przesunie o 5 cm gniazdko z prądem na prośbę inwestora, a kierownik nie wpisze do dziennika – sprawa ląduje w sądzie. Zwiększysz przekrój słupów – możesz wylądować w sądzie, bo zabrałeś inwestorowi powierzchnię użytkową, a twoje dzieło jest niezgodne z projektem… Dziesiątki, setki przykładów można by mnożyć. Jeśli cwaniak się uprze z artykułu 556 i 560 kodeksu cywilnego, może ciągać każdego wykonawcę po sądach i oczekiwać „obniżenia wynagrodzenia”, bo on niczego nie uzgadniał. A czy Ty masz zgodę kierownika budowy, by zamiast płytek kolczastych używać wkrętów ciesielskich, albo czy zwracasz uwagę jak w projekcie zamocowana jest podsufitka? Bo przecież po roku inwestorowi może przestać podobać się wspólnie uzgodnione rozwiązanie, stwierdzi, że to z projektu może byłoby jednak fajniejsze, a skoro ustaleń nie ma na piśmie, to można się pobawić w rękojmię… Historia jest zlepiona z kilku przypadków, ale może dotknąć KAŻDEGO wykonawcę, cieślę, dekarza, murarza, hydraulika.
Z dekarskim pozdrowieniem Rafał Szczepański
Komentarze