Na rynku

Czas powiedzieć SPRAWDZAM…

Piękne lato mieliśmy tej jesieni, tym bardziej szkoda mi było marnować tak słoneczną pogodę na wizytę u klienta, któremu ugiął się dach…, a historia miała się tak.

Ów Pan kupił ten dom zaledwie dwa lata temu, a sam budynek do użytku został oddany przed siedmioma laty. Do umowy zakupu zostały dołączone, uczciwie, kopia dziennika budowy i projektu. Zgodnie z dokumentami wszystko było w najlepszym porządku, dziennik prowadzony bardzo starannie, na projekcie zmiana pokrycia dachowego wprowadzona, a dach… się ugiął. Porównałem stan zastany z projektem, pomierzyłem, popatrzyłem, a tam słupa brak. Jakaż niespodzianka! Słup, który miał podpierać płatew i być wbudowany w ścianę działowa zniknął. Kiedy zniknął i dlaczego, skoro kierownik takiej zmiany nie odnotował? Cieśla go nie wstawił, czy później został usunięty? I przez kogo? Ciekawe, prawda?!

I właśnie w tej chwili nachodzi mnie jedna myśl. Kupujesz auto za dwadzieścia tysięcy i prowadzisz je do mechanika, którego prosisz, by zrobił przegląd jak dla siebie, a gdy kupujesz, człowieku, nieruchomość dwudziestokrotnie droższą, nawet przez sekundę nie pomyślisz, by sprawdzić stan techniczny budynku!

Teraz troszkę z innej beczki. Każdy z nas czasem zajrzy do social mediów. Kiedyś przeglądając pewną chińską platformę trafiłem na konto pani Małgosi z Australii, która niedawno wraz z rodziną postanowiła kupić dom w pewnej uroczej miejscowości. Ciekawość moją wzbudził fakt, że po podpisaniu umowy przedwstępnej zatrudniła INSPEKTORA SPRAWDZAM. Otóż można w Australii wynająć firmę, która sprawdzi rzetelnie stan budynku: konstrukcje, elektrykę, hydraulikę, nawet sprawdzi, czy na kafelkach w łazience nie ma ubytków. Każda wada wykryta jest udokumentowana, podany jest kosztorys naprawy, a także potencjalny nabywca jest poinstruowany, jakie przeglądy i konserwacje trzeba wykonywać na przestrzeni kolejnych lat, by cieszyć się domem jak najdłużej. GENIALNE!!!

Genialne jest to, że usankcjonowano takie opinie i obligują one właściciela do naprawy usterek, jeśli chce utrzymać cenę, można też tę cenę obniżyć podczas negocjacji o kwotę podobną lub równą kosztowi napraw, czy też pozwolić potencjalnemu nabywcy odstąpić od umowy przedwstępnej, jeśli właściciel odmówi obu poprzednich rozwiązań. Służy to także potencjalnemu właścicielowi, jeśli zaciąga kredyt hipoteczny, jako potwierdzenie wartości nieruchomości dla banku, co znacznie ułatwia otrzymanie kredytu.

Jest to tak wspaniałe rozwiązanie, a jednocześnie tak proste, że ja się pytam: czemu to nie zostało wprowadzone u nas? Postanowiłem się rozejrzeć, w jakich krajach jeszcze takie dobrodziejstwo funkcjonuje. Otóż w Wielkiej Brytanii – ale to raczej zaskoczeniem nie jest z powodu układu politycznego – można zamówić aż trzy rodzaje takich raportów i dokumenty te posiadają taką samą moc prawną, jak w Australii. Koszt najdroższej kompleksowej oceny stanu technicznego budynku to około 1000 funtów, czyli ok. 5000 zł. Dużo czy mało? W skali inwestycji jakieś 1-2%. Podobnie działający system kontroli budynków zmieniających właściciela działa także w Finlandii. Czyli można.

Wracając do dziś opisywanego przypadku, inwestor mógł poprosić dowolnego kierownika budowy, by sprawdził stan techniczny budynku, ale na pierwszy rzut oka wszystko wydawało się w porządku: dokumenty, miły sprzedający, więc po co robić problemy? Tak trochę jak z zasadą „po co iść się zbadać, bo jeszcze coś znajdą”. Może gdyby był taki wymóg prawny to wtedy, myślę że 75% umów dotyczących sprzedawanych domów musiałyby ulec renegocjacji. Tak, ale dla nas, Polaków, musiałby to być wymóg, bo my tak mamy, że z reguły szczędzimy pieniędzy, tylko nie zawsze tam, gdzie trzeba.

Z dekarskim pozdrowieniem

Rafał Szczepański

5/5 - (1 vote)

Data publikacji: 22 listopada, 2023

Autor:

5/5 - (1 vote)


Komentarze


Udostępnij artykuł

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Podobne artykuły